/>
YOTA 2015 zakończona!
Chociaż nadal trudno mi w to uwierzyć, opuściliśmy Marinę di Massę, nasze obozowe QTH w dniu 25 lipca. Wydawałoby się, że spędziliśmy tam prawie całe wakacje, a z pewnością miesiąc, lecz kalendarz wskazuje, że YOTA trwała tylko tydzień. Ciężko było się rozstać z miejscem, w którym wraz z takimi samymi rówieśnikami, zakręconymi radioamatorami, miałam tyle wspomnień.
Jedno jest pewne - nie sposób opisać wszystkiego, co działo się podczas obozu. A działo się dużo.
Zacznę od lekcji telegrafii, które prowadzone były przez Jurka SP3SLU prawie w każdy poranek. Codziennie uczyliśmy się paru przydatnych zwrotów, przykładowo: 73, CQ, GM… Zdziwiło mnie to, że tak wielu młodych krótkofalowców zna dobrze telegrafię. Nie brakowało telegrafistów pracujących w zawodach, nie mówiąc już o zwykłych łącznościach. Prawie każda osoba potrafiła nadać coś kodem Morse'a czy rozpoznać parę liter. I choć lekcje adresowane były do kompletnych nowicjuszy, stanowili oni naprawdę małą część ze wszystkich obozowiczów.
Telegrafia cieszyła się tak ogromną popularnością, że postanowiliśmy nawet nakręcić krótką wiadomość spod Krzywej Wieży:
https://www.youtube.com/watch?v=oR-1NulRWlc
Oprócz stałego „Good Morsing”, bo tak nazywały się te lekcje, w każdy dzień odbywały się zajęcia powiązane z różnymi aspektami naszego hobby.
W ten sposób mieliśmy okazję m.in. poznać krótkofalarstwo od strony technicznej – i nie znaczyło to tylko dokładnego omawiania anteny Yagi (a właściwie Yagi-Uda), wpływu liczby direktorów na kierunkowość… Konstruowaliśmy też odbiornik, czego nigdy nie zapomnę, a nawet słuchaliśmy bardzo szczegółowego wykładu na temat wpływu jakości kabli na funkcjonowanie transceivera.
Z zajęć „terenowych” jako pierwszy przychodzi mi na myśl Off Air Contest. Niby była to tylko 30-minutowa zabawa, jednak emocje były podobne do tych, jakie panują na międzynarodowych zawodach (bo i w istocie były to międzynarodowe zawody, tyle że nie w eterze). Znalazła się nawet grupa operatorów, którzy „zakłócali pasmo”, wysyłając obrazy SSTV czy nadając komunikaty CW.
Dobrym pomysłem były też łowy na lisa, a wieczorny treasure hunt (gra na kształt podchodów, dotycząca krótkofalarstwa) był czymś, co długo zostaje w pamięci.
Warto wspomnieć, że podczas obozu rozmawialiśmy o sprawach, z którymi już wcześniej zetknęłam się w klubie. Takimi tematami na pewno były projekt ARISS i SDR. Dzięki temu mogłam zarówno podzielić się doświadczeniami z innymi, jak i dowiedzieć się o całkowicie nowych tematach, np. platformie Arduino czy Raspberry Pi. Ponadto jedną z godzin poświęciliśmy na geocaching. Mimo że już trochę o tym słyszałam, przekonałam się, że jest to temat tak samo rozległy jak inne. W samym Ostrowie znajduje się 5 skrytek geocache!
Oczywiście nie mogło zabraknąć stacji okolicznościowej o znaku II5YOTA. Codziennie ustalany był plan, według którego każdy kraj w określonych godzinach miał do dyspozycji radio shack. Łącznie zrobiliśmy ponad 6600 QSO. Pracowaliśmy różnorodnymi emisjami (i tutaj kolejny raz można było zaobserwować magię telegrafii) na prawie wszystkich pasmach, wliczając w to 6 m.
Jak wyglądał nasz czas wolny? Cóż, myślę, że najlepiej prezentuje to ten filmik:
https://www.youtube.com/watch?v=G1TqVOSa4xk. Jednak muszę dodać, że pięciominutowe wideo nie jest w stanie oddać całej atmosfery, która wytworzyła się w ciągu tych 7 dni. Starsi czy młodsi, podobni czy całkowicie różni od siebie, na wyższym czy niższym poziomie językowym – to nie miało znaczenia. Spędziliśmy razem niezapomniane chwile, a wydarzenia, które będziemy wspominać, będą w pełni rozumiane tylko przez nas samych, uczestników YOTA 2015. Stworzyliśmy jedną wielką rodzinę, składającą się z 22 narodowości, którą do dziś łączy wiele wspomnień, ale największym spoiwem jest nasza pasja – krótkofalarstwo. W końcu bez niej nie moglibyśmy przeżyć tak niesamowitej przygody.
Kasia SQ3TKA
Link do galerii zdjęć
Link do pełnej galerii zdjęć na stronie
www.ham-yota.com
Brak komentarzy. Może czas dodać swój?